Focus RS, Mustang, Nikon i lotnisko
Jak dobrze wiecie, lubimy samochody. Przyjemność sprawia nam nie tylko jazda ale też podziwianie ich kształtów czy próba złapania tego piękna na fotografii. O tym ostatnim aspekcie mieliśmy ostatnio szansę posłuchać na krótkich warsztatach fotograficznych. Muszę przyznać, że dodatkowym wabikiem były obiekty: nowy Mustang, oraz Ford Focus RS. Wszystko to w niebanalnej przestrzeni lotniska na Warszawskim Bemowie.
Pierwszym „plenerem” był hangar. Samoloty w tle i światło wpadające przez brudne, stare szyby oraz główną bramę tworzyły świetną mieszankę na planie. Przebłyski miło muskały karoserie naszych modeli dodając im dramaturgii.
W tych warunkach niebieski Ford Focus RS prezentował się wyśmienicie. Czarne dodatki, chłodne kolory, zimny beton i brudne ściany hangaru – to wszystko idealnie oddawało charakter tego zawodnika. To niegrzeczny chłopiec z bloków, który bez żadnych kompleksów wchodzi do pierwszej ligi superszybkich kompaktów i zaczyna dyktować zasady.
Druga cześć zajęć odbywała się na płycie lotniska. Upał i ostre światło nie były pomocne przy zdjęciach – dużo lepiej bawiłem się w poprzedniej lokalizacji. Poza tym jeszcze mało interesujące tło.
Wyczekiwany przez wszystkich gwóźdź programu czyli pokaz driftu Focusem RS okazał się niestety tylko próbami męczenia i zarzucenia auta jadącego po okręgu… Trochę jak pod osiedlowym hipermarketem, tylko lepszym autem i na lotnisku. Szkoda, że do tej atrakcji nie wybrano Mustanga – byłaby szansa na próbkę prawdziwego driftu.
Jednak tocspotkanie z Focusem RS sprawiło, że nie mogę się doczekać, aby poznać to auto bliżej, spędzić z nim kilka chwil sam na sam i wykorzystać nabytą wiedzę w praktyce. Czy to się uda? Przekonacie się mam nadzieję niebawem.