The ICE St. Moritz – najbardziej abstrakcyjny i niesamowity konkurs piękności, o którym nie miałeś pojęcia.
Wyobraźcie sobie motoryzacyjny, zimowy raj. Miejsce, w którym ludzie pełni uśmiechu biorą swoje bezcenne okazy motoryzacyjnych dzieł sztuki nie po to, żeby powolutku wytoczyć je z klimatyzowanej przyczepy transportowej do statycznej prezentacji ale to po, żeby zmienić w nich opony. Bo tu samochody rzadko stoją. Głównie jeżdżą. Po lodzie. Zapraszam na wideo relację z The ICE St. Moritz!
The ICE czyli właściwie International Concours of Elegance to jedyny w swoim rodzaju konkurs elegancji.
The ICE ma bardzo specyficzną formułę, ze względu na miejsce, w którym jest rozgrywany. Alpejski kurort narciarski St. Moritz, a konkretnie – jezioro.
Ta impreza jest rozgrywana na zamarzniętym jeziorze! Jeśli czytając te słowa ogarnęło Was przerażenie, jak można wjeżdżać na lód bezcennymi klasykami to już Was uspokajam.
Specyficzny klimat panujący w St. Moritz sprawia, że lód ma około 45 cm grubości i bez kłopotu oraz bezpieczenie radzi sobie z takimi imprezami. W trakcie sezonu zimowego rozgrywają się tu różne imprezy konne.
No dobra, ale o co chodzi w tej imprezie? Jak wspomniałem wcześniej, to konkurs elegancji więc ogólny koncept jest dość prosty – przyjeżdżają absolutnie bezcenne auta, ikony motoryzacji, w stanie zazwyczaj lepszym niż jak opuściły fabrykę, zebrane jury je ocenia i przyznaje nagrody. Brzmi ok ale bez szału, prawda? Właśnie w tym miejscu The ICE wygrywa z jakimkolwiek innym konkursem.
Tutaj samochody nie stoją sobie jak na wystawie. Formą prezentacji są przejazdy po zamarzniętym jeziorze! Co prawda formalnie uczestnicy nie mogą przekraczać 30km/h, ale na szczęście nie wszyscy słuchali na odprawie… ?
Większość aut wyposażona jest w opony z kolcami, choć niektórzy (ale w mniejszości) pojawiają się z łańcuchami. Na oponach w wyścigowym bolidzie Maserati z lat 50. Kosmos.
Jest jeszcze drugie dno, czy głębsza idea dlaczego ta impreza odbywa się na zamarzniętym jeziorze. Śnieg daje poczucie czystości i możliwość pełnego skupienia uwagi na pięknie i kształtach aut. Jak powiedział Honorowy Przewodniczący Jury, Giorgetto Giugiaro: „Obserwowanie samochodów na śniegu, bez rozpraszającego elementu, który można by znaleźć na drodze, odtwarza efekt, jaki osiąga projektant rysując samochód na białej kartce papieru…” .
W tym roku (druga edycja w historii, pierwsza odbyła się jeszcze przed pandemią) pojawiło się prawie 50 samochodów, podzielonych na 5 kategorii. Jedną z nich była Stars On Wheels, która skupiała auta znane z kinowych przebojów.
Zwycięzcą była ta przepiękna Lamborghini Miura, którą możecie znać z początkowych scen kultowego The Italian Job!
Dzięki uprzejmości Canon Polska, będą w St. Moritz mogłem korzystać z aparatu Canon R3 wraz obiektywem 70-200 2.8 RF. Jeśli jakkolwiek podobają się Wam zdjęcia w tym wpisie, to są załogą właśnie tego zestawu. Canon R3 wprowadził wraz ze swoją premierą zmiany w działaniu systemu AutoFocus poprzez dodatnie rozpoznawania samochodów. Jeśli zajmujecie się taką fotografią to jest to absolutnie cudowne rozwiązanie. Aparat łapie auto i śledzi a Wy możecie skupić się na kadrze i złapaniu odpowiedniej klatki. Bawiłem się też przez chwilę trybem, w którym punkt autofocusa podąża za wzrokiem – w połączeniu z rozpoznawaniem aut i śledzeniem wystarczyło, żebym tylko spojrzał na konkretny samochód i potem ostrość była już utrzymana.
Czy warto kupić ten aparat? Jeśli zadajecie sobie takie pytanie, to na 99% odpowiedź brzmi – nie. Canon R3 to zdecydowanie puszka dla profesjonalistów, którzy wiedzą po co kupują aparat za ponad 20 000 PLN i będą korzystać z jego wszystkich zalet. Ale dokładnie w taki sam sposób będzie działa system AF w Canonie R5 oraz R6, które już są dużo bardziej osiągalne cenowo. To, w czym zdecydowanie wygrywa R3 to ergonomia. Praktycznie kwadratowe body jest równie wygodne przy kadrach poziomych i pionowych (mamy zdublowane wszystkie przyciski funkcyjne, dżojstik i pokrętła) oraz wyśmienicie leży w dłoni.
To co zdecydowanie warto kupić, to ten obiektyw! 70-200 2.8 RF, ze stabilizacją. To szkło jest warte każdych pieniędzy, nie tylko w temacie samochodów. Przy okazji, jeśli korzystacie z aparatów Canon do zdjęć i do filmów to mam dla Was mały protip, jak najlepiej ustawić aparat, żeby szybko przełączać się między trybami i zawsze wiedzieć jakie macie ustawiania. Sprawdźcie tego TikToka -> LINK
The ICE St. Moriz to tak abstrakcyjne miejsce, że czasem aż ciężko uwierzyć, że jest realne. Możecie tu zobaczyć Pagani Zondę S (!), jadącą po zamarzniętym jeziorze (!), prowadzoną przez samego Horacio Pagani (!!!).
Musicie mi uwierzyć na słowo, że podziwianie tych przecudownych maszyn, lecących bokiem po zamarzniętym jeziorze, w pełnym słońcu jest doświadczeniem jedynym w sowim rodzaju. Choć mam nadzieję, że zdjęcia dadzą Wam choć trochę poczucia tego klimatu.
Co do słońca – w St. Moritz go zdecydowanie nie brakuje. Mają tutaj 300 słonecznych dni w roku. Trzysta ?. -12 st. C, pełne słońce, cudowne samochody i uśmiechnięci ludzie. Czy da się lepiej?
Będąc tam na miejscu, chyba nie do końca do mnie docierało, czego tak na prawdę doświadczałem. Jak patrzę po zdjęciach (które przecież sam robiłem) to była to absolutnie niesamowita impreza!
Sami tylko spójrzcie – Pagani Zonda HP Barchetta, jedna z trzech sztuk. Również jeździła po lodzie, uwalona świeżym śniegiem na tej przecudownej karoserii z włókna węglowego. Coś niesamowitego! Za kierownicą również Pan Horacio.
Ja już wiem, że chcę tam być za rok. Poczuć ten klimat i podziwiać piękno najcudowniejszych obiektów motoryzacji. Do tego dochodzi sama droga, bo do St. Moritz prowadzą tylko i wyłącznie przepiękne, malownicze i kręte alpejskie przełęcze.