Mercedes-AMG G63 – jaki to ma sens?
Nowa Klasa G500 jest w zasadzie wszystkim, czego można oczekiwać po Gellendzie. Skoro zwykła 500 jest super to jaki (jeśli w ogóle) sens ma Mercedes-AMG G63?

Odpowiedź jest prosta – racjonalnego sensu nie ma żadnego. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jeśli serio rozważasz zakup G i zastanawiasz się nad sensem 63 to szkoda czasu – bierz 500. G63 oczywiście jest lepsza, szybsza i mocniejsza, ale nie aż tak, żeby usprawiedliwić różnicę w cenie.

Dla mnie G63 ma przede wszystkim inny charakter. Coś, co zaczyna się na wyglądzie – agresywnym, masywnym z delikatną nutką elegancji. Bardziej Jason Stathman niż Daniel Craig. Raczej „cham” niż „dżentelman”.

W kwestii wyglądu jest jedna ciekawa sprawa – Klasa G ma najwiecej opcji wyboru koloru lakieru spośród wszystkich modeli Mercedesa dostępnych w sprzedaży. Możecie pójść w stronę klasyki jak sztuka, którą jeździłem albo wybrać coś bardziej zwariowanego: matowy beż pustyni, który wyglada jak malowana pędzlem sztuka z demobilu, błękit południowych mórz czy platynowy matowy. Niezależnie od wyboru auto będzie prezentować się dobrze albo wyśmienicie, nigdy słabo.

Czyli dokładnie tak jak ma być. Dalej jest silnik. Niby taki sam – 4.0l V8 Bi-Turbo, ale poza kilkoma zmianami zupełnie inaczej stworzony. Zbudowany ręcznie, od początku do końca, przez jednego, konkretnego mechatronika z AMG. W czasach coraz większej automatyzacji i harmonizacji takie rzeczy mają dla mnie ogromną wagę i budują klimat.
Brzmienie tego motoru nie jest jakieś spektakularne. Brzmi bardzo dobrze, nisko, gardłowo, ale niewiele głośniej niż G500. Dla wielu to będzie niewątpliwie wadą, ale dzięki temu łatwiej się żyje z tym autem na codzień.

Z technicznego punktu widzenia AMG najwięcej zyskuje w kwestii hamulców i zawieszenia. Przy szybszej i bardziej agresywnej jeździe łatwiej zapanować nad tym klocem, buda mniej się przechyla i hamulce wytrzymują zdecydowanie dłużej. Wrażenia zza kierownicy przypominają bardziej jazdę SUVem niż kioskiem zbudowanym na ramie co w jest ogromnym komplementem dla Klasy G.
Poza tym mogę napisać to samo, co pisałem przy okazji jazdy G500 – G63 wreszcie się prowadzi. Jest precyzyjna, wygodna i przyjemna. Nie trzeba czarować się miłością i tekstami o magii Klasy G. Jest wreszcie tak jak być powinno. Bez większych problemów można korzystać z G63 jako z rodzinnego, codziennego auta.
W mieście przeszkodą może okazać się rozmiar. O ile przy parkowaniu damy sobie radę bez problemu dzięki kamerom 360 stopni (+ wreszcie wsteczna umieszczona jest pod kołem <3) o tyle kłopotem jest wysokość. Musicie pogodzić się z faktem, że do niektórych parkingów nie wjedziecie. W trasie przy prędkościach autostradowych słychać dość mocno szumy. I to tyle jeśli chodzi o wady.

Czy kupiłbym G63? Albo lepiej: czy wybrałbym 63 zamiast 500? Gdybym miał taki luz finansowy, żeby móc mieć taką zagwostkę to tak – brałbym 63. Bo chcę, bo mam taki kaprys (bo mogę…). Dlatego, pomimo braku racjonalnych powodów, doskonale rozumiem ludzi, którzy jeżdżą G63. Na koniec dnia G63 nie ma sensu i bardzo dobrze bo po części też o to w niej chodzi ;-).
Mercedes-AMG G63 -dane techniczne
- 4.0l V8 Bi-Turbo
- Moc: 585 KM
- Moment obrotowy: 850 Nm
- 0-100 km/h: 4,5 sekundy
- Masa: 2 560 kg
- Spalanie średnie (na dystansie 371 km): 22,1 l./100 km
- Cena: ok. 958 247 PLN
- Cena za 1KM: 1 637 PLN
Fot. Antoni Niemczynowicz / @SportStandard.pl