Rdzanus, czyli połączenie rdzy i Forda Taunusa tc3 – cześć pierwsza zakup
Po 6 miesiącach od zakupu w końcu znalazłem czas, aby zacząć opisywać historię mojego Taunusa. Cała historia zaczyna się prawie dwa lata temu, gdy moi sąsiedzi z naprzeciwka dostali starego, brzydkiego Forda Taunusa tc3 z ’81 roku. Jeszcze tego samego dnia podjąłem pierwszą próbę kupna. Niestety, syn sąsiadów stwierdził, że będzie nim jeździł jak zrobi prawo jazdy. W taki sposób temat ucichł na następne półtora roku. Długie półtora roku, przez które codziennie spoglądałem jak Ford stoi i niszczeje.
Na przełom maja i czerwca, uczę się do jakiegoś kolokwium, a tu dzwoni mama i mówi „Do sąsiadów przyjechała laweta i chcą oddać Taunusa na złom!”. Pomyślałem sobie „NIE POZWOLE!”. Wziąłem 800zl w kieszeń i poszedłem na druga stronę ulicy dobić targu.
Po 15m dotarłem na miejsce, tam już czekali sąsiadka i laweciarz. Obejrzałem samochód w 2 min i zdecydowałem że BIORĘ! Sąsiadka zaproponowała cenę 450zł. Zgodziłem się i zaproponowałem, ze dam 50zl za paliwo dla laweciarza. On jednak stwierdził, że mu to nie wystarczy nawet na dobrą flaszkę, więc mówię „100zł i rozstajemy się w zgodzie”. Wtedy odezwała się w nim dusza Sebka i uznał, że jeśli nie kupi, to będzie to ujma na jego sebixowym honorze. Zaczęła się licytacja. Licytacja trwająca 2h godziny, zakończona moim podbiciem ceny do 1000zl. Wtedy w Sebastianie (nie wiem czy tak miał na imię) coś pękło i stwierdził, że daje 1500 pln tylko po to, żeby wrzucić ten samochód do rowu, ale ważne ze wygra (przy okazji użył sporo łaciny ulicznej). Wiedziałem, że dzięki temu już wygrałem.
Dyskusja potrwała jeszcze z 15 min, ale sąsiadka nie chciała z nim rozmawiać. Koniec końców pojechał wkurzony bez samochodu i bez pieniędzy. A ja stałem się posiadaczem starego zardzewiałego Forda, ale za to ze światłami do jazdy dziennej. Auto nie miało przeglądu i ubezpieczenia, więc droga do domu była pełna emocji – 4 razy się obejrzałem zanim przyjechałem na drugą stronę ulicy.