O mały włos nie zdziadziałem – Mercedes 300CE C124
Wszyscy kiedyś dorastamy. Przychodzi taki moment w życiu, kiedy trzeba stać się dorosłym. Ta chwila, od której wybory powinny być racjonalne i sensowne. Moment, w którym mentalnie dziadziejemy. Weźmy pod uwagę na przykład kwestię samochodu. Mając powiększającą się rodzinę warto poszukać czegoś sensownego, ale uważajcie, bo to może być pułapka.
Sam niedawno mierzyłem się z takim problemem. Po wielu przemyśleniach co do nowego auta zaczął klarować się racjonalny wybór: bezpieczne, kombi, z silnikiem diesla. Generalnie dramat. Z dostępnych w moim budżecie opcji najsensowniej wyglądało BMW E46. Ostatnim tchnieniem wolności byłby tylny napęd i legendarne ponoć prowadzenie. Porządny samochód, ale nic poza tym. Pojazd, którym możecie pochwalić się i zaimponować teściom, ale nie znajomym. Kilka egzemplarzy oglądałem nawet u mechanika, jeden prawie kupiłem. Był w świetnym stanie, ale z przyczyn ode mnie niezależnych transakcja nie doszła do skutku. Najwidoczniej tak miało być.
Po dwóch miesiącach poszukiwań filtry, które sobie ustawiałem na portalach z ogłoszeniami zaczęły się zmieniać. Któregoś dnia przeglądałem ogłoszenia Mercedesów i olśnienie – zamiast nudnego kombi można mieć takie cudo – Mercedes 300CE czyli W124 a konkretnie C124. Potem sprawy potoczyły się szybko. Wizyta u mechanika, dogadanie ceny i wzorem Wheeler Dealer uścisk dłoni, który potwierdził zakup. Kupiłem Mercedesa!
Mercedes 300CE C124 pochodzi z 1992 roku, w sierpniu skończył dwadzieścia pięć lat. Trzylitrowy, sześciocylindrowy rzędowy motor o mocy 180 KM przenosi moc na tylne koła poprzez pancerny, czterobiegowy automat. Według licznika Mercedes ma 280 780 km przebiegu, ile przejechał na prawdę pozostanie zapewne nierozwikłaną tajemnicą. Auto stoi na magnezowych, piętnastocalowych kołach. Co tu dużo mówić – jest wygodnie.
Wnętrze – gabinet. Czarne skóry ładnie komponują się z drewnem na desce. Co ciekawe, w tamtych czasach Mercedes nie produkował czegoś takiego jak puste przyciski-zaślepki. Jak miałeś daną opcję to przycisk był. W konsekwencji drewniana okleina, w zależności od rocznika, występowała nawet w 78 różnych wzorach!
Od zakupu przejechałem niecałe 500 km. Przede wszystkim jest mega wygodnie i komfortowo. Tym autem się bardziej płynie niż jedzie. Czy ma jakieś mankamenty? Oczywiście, przecież mówimy o dwudziestopięcioletnim aucie. Tu i ówdzie są jakieś niedoskonałości lakieru, przednie kierunki są nieoryginalne (powinny być pomarańczowe), przedni błotnik miał jakąś przygodę, centralny zamek nie działa i skrzyni zdarza się szarpnąć przy przejściu z dwa na trzy. Z pozytywów mam cztery wygodne miejsca, elektrycznie opuszczane szyby (bez słupka B!) i ogromny bagażnik, który spokojnie mieści wózek dla dziecka. Czyli mamy auto racjonalne, a wciąż ciekawe.
Samochody są dla mnie czymś więcej niż tylko kawałkiem blachy. Są pretekstem do poznawania ludzi, zwiedzania miejsc czy spędzania czasu z najbliższymi. Mogę zabrać Żonę na spot Youngtimer Warsaw, gdzie spotkamy znajomych i spędzimy wspaniały wieczór we wspaniałej atmosferze. Możemy wybrać się na weekendową przejażdżkę przy ostatnich ciepłych promieniach letniego słońca z otwartymi szybami. Oczywiście możecie zapytać, całkiem słusznie, czy nie moglibyśmy tego samego zrobić w mając kombi w dieslu? Moglibyśmy, ale coupéjką jest zdecydowanie przyjemniej ;-).