Battle Royale 2014 – wyścigi na jedną milę pierwszy raz w Polsce! – relacja cz. I
Niesamowite pojazdy, wspaniali kierowcy, imponujące przyspieszenia, dobra muzyka i niezawodni kibice. To wszystko zgromadzone w jednym miejscu – w przedostatni weekend sierpnia malownicza Biała Podlaska gościła Battle Royale 2014.
Niecodzienna impreza dla motoentuzjastów odbyła się na terenie dawnego lotniska wojskowego. Pas o długości ok. 3300 metrów (jeden z najdłuższych w Polsce!) okazał się odpowiednim miejscem, do rozegrania wyścigów na jedną milę. Nie jakąś tam ćwiartkę – pełna mila, tysiąc sześćset metrów. W tych zawodach sama strefa hamowania wynosi kilkaset metrów…
Poza tym kilka tysięcy koni mechanicznych potrzebuje odpowiedniej przestrzeni. Wśród uczestników zawodów rzadko który samochód dysponował mocą poniżej 500KM.
Do walki w parach stawili się przedstawiciele różnych klas, różnych stylów, a nawet różnych pojazdów.
Poza samochodami obecna była także mocna reprezentacja japońskich motocykli, zdominowana przez modele Suzuki GSX 1300R, kultowe Hayabusy.
Jedna z „Hayek” okazała się bezkonkurencyjna. Nie mogło być inaczej – turbo i ponad 480 (!!!) koni połączone ze sprawnym kierownikiem to klasa sama w sobie, dwukołowa zabójcza broń. Całkowicie poza zasięgiem pozostałych uczestników.
Wśród uczestników Battle Royale 2014 dominowali zwolennicy japońskiej produkcji – najbardziej widoczne były Nissany GTR.
Ten sam model, ale – jak przystało na tego rodzaju zawody – każdy praktycznie w innej konfiguracji. Od seryjnych 530 do niemal 800 koni.
Nissan GTR generacji R35 cieszy się opinią wyjątkowo podatnego na modyfikacje. Patrząc na różnorodność specyfikacji i wyniki sportowe trudno się temu dziwić.
Gdzie się nie spojrzało, tam zazwyczaj stał, toczył się, a czasem nawet startował jakiś Nissan GTR. Mimo to, każdy jeden robił wrażenie i przyciągał spojrzenia zarówno uczestników jak i widzów.
Jeśli o wrażeniach mowa – trzeba wspomnieć o McLarenie 650S w wersji Spider.
A właściwie o podwójnych wrażeniach, bo do Białej Podlaskiej przyjechały dwie „sześćset-pięćdziesiątki”.
Umieszczone centralnie, nieco z tyłu, V8 o pojemności 3.8l. z fabrycznym podwójnym doładowaniem. Jak wskazuje oznaczenie modelu – 650 koni. Napędzane tylne koła.
Może i nie robił najlepszych czasów, może przegrywał w startach (chyba, że konkurent akurat wystrzelił przedwcześnie…), ale to auto to majstersztyk. Jest tak niecodzienny, że nie musi w ogóle jeździć, żeby wzbudzić zainteresowanie.
Nie musi lansować się z otwartym dachem.
Nie musi nawet popisywać się tymi swoimi skrzydłami.
To jedno z tych aut, które mogą stać w miejscu, a i tak będą w centrum zainteresowania…
… a tam akurat oba często trzymały się razem. Nie dało się ich nie zauważyć.
Charakterystyczny, nieco szaleńczy, uśmieszek na długo pozostaje w pamięci.
Na imprezie, na której pojawiają się kilkusetkonne auta nie mogło zabraknąć dumy niemieckich producentów. Zjawiskowych samochodów o sportowych osiągach zamkniętych w „zwyczajnych” nadwoziach. Mercedes C63 AMG – stateczne kombi z doładowaną V8 i ok. 500 końmi na tylnej osi.
Znany „stunter” – Hubert zwany „Raptownym” – tym razem pokazał się na czterech kołach. Startował w zmodyfikowanym przez Sportmile BMW M3 E92.
To nie koniec emocji, które towarzyszyły Battle Royale 2014. Już niedługo przedstawimy Wam drugą część relacji z Battle Royale 2014 i krótkie podsumowanie także „stay tuned”!